Nazwa forum

...a tu król podobny ogniowi Albo spadającemu z góry potokowi Idąc owym szaszorem i ogromną lawą, Lewą tu Chmielnickiego, a tam ręką prawą Dosiągł Chana samego; wpół ich rozerwawszy Niesłychaną przewagą; dopieroż im dawszy Ognia więcej...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2010-11-29 22:27:46

 K.V.A.

Moderator

8994786
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 735
Punktów :   

Nachlani Sarmaci o Kompanach

Szczęśliwy musiał być Zagłoba, że miał takich kompanów (Longinus Podbipięta, Michał Wołodyjowski, Jan Skrzetuski - wcześniej jeszcze Bohun, ale jego nie bierzemy pod uwagę, bo Zagłoba go zdradził, więc to nie był jego kamrat), choć nie raz na nich narzekał. Jeśli mielibyście/miałybyście do wyboru bohaterów z całej Trylogii Sienkiewicza, to w kompanii jakich trzech osób chcielibyście/chciałybyście przebywać!?!   
Ja wybrałabym Andrzeja Kmicica, Jurka Bohuna i Jana Zagłobę.
A Wy !?!

Offline

 

#2 2010-11-30 08:53:29

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

No Jurka oczywiście Bez niego to nie ma przebacz. Hmmm... Kmicic chyba też nie byłby złym wyborem A nad trzecim to nie wiem... Skrzetuski odpada na całej linii, Zagłoba genialny był z tymi fortelami, ale jakoś tak... Mam do niego żal ;P Wołodyjowski no umiał fajnie walczyć ale potem i tak kitę odwalił pod Kamieńcem, więc sądzę że ostatnim i niezastąpionym kompanem, byłby... mój koń !!
"Bo w sercu dziewczyny, gdy je położysz na dłoń, na pierwszym miejscu chłopak, a przed nim tylko koń !!"

Offline

 

#3 2010-11-30 15:49:19

Karo

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-11-21
Posty: 37
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Wer napisał:

No Jurka oczywiście Bez niego to nie ma przebacz.

ciekawe dlaczego, hhmmmm ;> jakby był moim towarzyszem to bym nie mogła się skupić na walce

Offline

 

#4 2010-11-30 16:03:55

 Ostwald xD

Administrator

6075912
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 414
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Kmicic ! Wiśniowiecki i Michałek.... bądźmy szczere. Nie ma dużo opisów jakim kompanem był Bohun. ^^ A do tamtych trzech to i owszem. W Zagłobie wkurwiało mnie to, że cwaniakował. Np. co chciała się z Bohunem pojedynkować... Nie wkurzał mnie ten facet ><

Offline

 

#5 2010-11-30 16:50:11

 K.V.A.

Moderator

8994786
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 735
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Karo na walce byś się skupiać nie musiałą, bo kobiety nie walczyły Ja włąśnie lubię Zagłobę za to jaki był. To mój ulubiony bohater z całej Trylogii, bo i gdzie on się pojawił to ciekawie było o Bohunie jakm był kompanem jest coś napisane, ale tak porozwalany ten opis po całej książce, ale jest wzmianka, ze hulał na śmierć czasami , a Kmicic, bo swego czasu też był z niego kozak nie lada <lol2>

Offline

 

#6 2010-11-30 20:00:23

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Karo, uważam że doskonale znasz odpowiedź na to !! ;D :>

A ja bym z wielką chęcią walczyła !! Nie obraziłabym się jakby Bohun mi kilka lekcji dał fechtunku ;D
A tak poza tym to wyobrażam sobie jakieś dzikie galopy w dzień, a w nocy ognicho na stepie i tam jego jakieś dumki xD Ach.... piękna perspektywa. Z Kmicicem pewnie też by się dogadali
Zresztą, ja bym tam wolała mieć w swojej "bandzie" samego Jurka, mojego konia i kilku wiernych semenów !!

Offline

 

#7 2010-11-30 20:03:20

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

A miałam wkleić jeszcze fragment opisujący Bohuna z książki ;>
Wiem że znacie, ale i tak fajnie to czytać

"...I rzeczywiście, panu Skrzetuskiemu dobrze było znane to nazwisko. Spośród imion różnych pułkowników i atamanów kozackich wypłynęło ono na wierzch i było na wszystkich ustach po obu stronach Dniepru. Ślepcy śpiewali o Bohunie pieśni po jarmarkach i karczmach, na wieczornicach opowiadano dziwy o młodym watażce. Kto on był, skąd się wziął, nikt nie wiedział. To pewna, że kolebką były mu stepy, Dniepr, porohy i Czertomelik ze swoim labiryntem cieśnin, zatok, kołbani, wysp, skał, jarów i oczeretów. Od wyrostka zżył się i zespolił z tym dzikim światem.
Czasu pokoju chodził z innymi "za rybą i zwierzem", tłukł się po zakrętach Dnieprowych, brodził po bagniskach i oczeretach wraz z gromadą półnagich towarzyszów - to znów całe miesiące spędzał w głębinach leśnych. Szkołą były mu wycieczki na Dzikie Pola po trzody i tabuny tatarskie, zasadzki, bitwy, wyprawy przeciw brzegowym ułusom, do Białogrodu, na Wołoszczyznę lub czajkami na Czarne Morze. Innych dni nie znał, jak na koniu, innych nocy, jak przy ognisku na stepie. Wcześnie stał się ulubieńcem całego Niżu, wcześnie sam zaczął wodzić innych; i wkrótce odwagą wszystkich przewyższył. Gotów był w sto koni iść choćby do Bakczysaraju i samemu chanowi zaświecić w oczy pożogą; palił ułusy i miasteczka, wycinał w pień mieszkańców, schwytanych murzów rozdzierał końmi, spadał jak burza, przechodził jak śmierć. Na morzu rzucał się jak wściekły na galery tureckie. Zapuszczał się w środek Budziaku, właził, jak mówiono, w paszczę lwa. Niektóre jego wyprawy były wprost szalone. Mniej odważni, mniej ryzykowni konali na palach w Stambule lub gnili przy wiosłach na tureckich galerach - on zawsze wychodził zdrowo z i łupem obfitym. Mówiono, że zebrał skarby ogromne i że trzyma je ukryte po Dnieprowych komyszach, ale też nieraz go widziano, jak deptał zabłoconymi nogami po złotogłowiach i lamach, koniom słał kobierce pod kopyta albo jak, ubrany w adamaszki, kąpał się w dziegciu, umyślnie kozaczą pogardę dla onych wspaniałych tkanin i ubiorów okazując. Miejsca długo nigdzie nie zagrzał. Czynami jego powodowała fantazja. Czasem przybywszy do Czehryna, Czerkas lub Perejasławia hulał na śmierć z innymi Zaporożcami, czasem żył jak mnich, do ludzi nie gadał, w stepy uciekał. To znów otaczał się ślepcami, których grania i pieśni po całych dniach słuchał, a samych złotem obrzucał. Między szlachtą umiał być dwornym kawalerem, między Kozaki najdzikszym Kozakiem, między rycerzami rycerzem, między łupieżcami łupieżcą. Niektórzy mieli go za szalonego, bo też i była to dusza nieokiełznana i rozszalała. Dlaczego na świecie żył i czego chciał, dokąd dążył, komu służył - sam nie wiedział. Służył stepom, wichrom, wojnie, miłości i własnej fantazji. Ta właśnie fantazja wyróżniała go od innych watażków grubianów i od całej rzeszy rozbójniczej, która tylko grabież miała na celu i której za jedno było grabić Tatarów czy swoich. Bohun brał łup, ale wolał wojnę od zdobyczy, kochał się w niebezpieczeństwach dla własnego ich uroku; złotem za pieśni płacił, za sławą gonił, o resztę nie dbał.
Ze wszystkich watażków on jeden najlepiej uosabiał Kozaka-rycerza, dlatego też pieśń wybrała go sobie na kochanka, a imię jego rozsławiło się na całej Ukrainie.
W ostatnich czasach został podpułkownikiem perejasławskim, ale pułkownikowską władzę sprawował, bo stary Łoboda słabo już trzymał buławę krzepnącą dłonią."

Jeszcze kawałek o wyglądzie, coby było jasne o tych czarnych włosach

"Tu zaraz pan Skrzetuski spojrzał ostro a dumnie w oczy Bohunowi, ale nie znalazł w nich ni zaczepki, ni wyzwania. Twarz młodego watażki jaśniała uprzejmą wesołością tak dobrze symulowaną, że mogłaby omylić najwprawniejsze oko. Namiestnik przyglądał mu się bacznie, gdyż poprzednio w ciemności nie mógł dojrzeć jego rysów. Teraz ujrzał mołojca smukłego jak topola, z obliczem smagłym, zdobnym w bujny, czarny wąs zwieszający się ku dołowi. Wesołość na tej twarzy przebijała przez ukraińską zadumę jako słońce przez mgłę. Czoło miał watażka wysokie, na które spadała czarna czupryna w postaci grzywki ułożonej w pojedyncze kosmyki obcięte w równe ząbki nad silną brwią. Nos orli, rozdęte nozdrza i białe zęby, połyskujące przy każdym uśmiechu, nadawały tej twarzy wyraz trochę drapieżny, ale w ogóle był to typ piękności ukraińskiej, bujnej, barwnej i zawadiackiej. Nad podziw świetny ubiór wyróżniał także stepowego mołojca od przybranych w kożuchy kniaziów. Bohun miał na sobie żupan z cienkiej lamy srebrnej i czerwony kontusz, którą to barwę nosili wszyscy Kozacy perejasławscy. Biodra otaczał mu pas krepowy, od którego bogata szabla zwieszała się na jedwabnych rapciach; ale i szabla, i ubiór gasły przy bogactwie tureckiego gindżału, zatkniętego za pas, którego głownia tak była nasadzona kamieniami, że aż skry sypały się od niej. Tak przybranego każdy by snadnie poczytał raczej za jakie paniątko wysokiego rodu niż za Kozaka, zwłaszcza że i jego swoboda, jego wielkopańskie maniery nie zdradzały niskiego pochodzenia."

Ostatnio edytowany przez Wer (2010-11-30 20:05:05)

Offline

 

#8 2010-12-01 16:13:36

 Ostwald xD

Administrator

6075912
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 414
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Ahhhhh Ja to mogę czytać i czytać
Pouczył by Cię jak Michałek Baśkę

Offline

 

#9 2010-12-01 16:15:10

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Sama bym się nawet mogła uczyć Jeno szablę jakąś....

A ten fragment no bez kitu, ja zawsze w pełnym skupieniu, z bananem na twarzy

Offline

 

#10 2010-12-01 17:32:30

 K.V.A.

Moderator

8994786
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 735
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Oj dziewczyny, jeśli się przystosowywujemy do realiów epoki to całkowicie. Mnie wymachwianie szablą nie byłoby potrzebne, bo zawsze, albo Kmicic, albo Bohun by za mnie walczyli, a jakby to nie poskutkowało to Zagłoba coś by z pewnoścą wykminił.

Offline

 

#11 2010-12-01 18:27:59

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Ja sama z własnej woli bym chciała ;D
A zmierzyć się w jakimś pojedynku tak dla ćwiczenia z którymś to by mi się podobało

Offline

 

#12 2010-12-01 18:44:58

 K.V.A.

Moderator

8994786
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 735
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Ja bym nie chciała. Mogłabym z nim na Krym jeździć, ale szablą władać to nie bardzo. Dla mnie pałac bardziej niż okopy, ale warto sie czasami poświęcić

Offline

 

#13 2010-12-01 21:54:37

Wer

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-09-15
Posty: 680
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Trochę wygodny też nie zaszkodzi ;D
No ale bez kitu. To mnie tak kręci że gdyby teraz Kawaleria istniała to bym się nie zastanawiała coby do jakiegoś pułku nie pójść. Bez mgnienia oka.
Zresztą ogólnie zastanawiam się czy do wojska nie iść...

Offline

 

#14 2010-12-02 18:06:30

 Ostwald xD

Administrator

6075912
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 414
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Taaak, ja też raczej jestem za 'osiadłym' trybem życia choć czasem potrzeba jest mi taka chwile kiedy się 'wyrywam'.

Offline

 

#15 2010-12-03 15:57:10

 K.V.A.

Moderator

8994786
Zarejestrowany: 2010-09-14
Posty: 735
Punktów :   

Re: Nachlani Sarmaci o Kompanach

Wojsko! ciekawy pomysł. Ja wolę patrzeć jak mój rycerz odjeżdża z zamkowych/pałacowych murów. Ale jeśli trzeba by było dla niego lub z nim iść na drugi kraj świata też nie zawahałabym się ani przez chwilę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.fan-pokemon.pun.pl www.chaotic.pun.pl www.tibia22.pun.pl www.yumyum.pun.pl www.gpoke.pun.pl